czwartek, 5 czerwca 2014

Jak można pomóc?

Hej :)
Nie będę rozwodzić na temat spraw mało istotnych, przejdę od razu do konkretów.  Może wywołam tym jakąś burze i padną argumenty, że to nie mój problem ale postanowiłam poruszyć ten temat.
Przedwczoraj przytrafiła mi się pewna sytuacja. W celu szybkiego zjedzenia obiadu, który nie jest fast foodem, postanowiłam wybrać się do baru mlecznego "Syrenka". Przed samym wejściem zaczepił mnie bezdomny pan, który wprost spytał "Czy może mi pani kupić ziemniaki z sosem?", bez namysłu zgodziłam się, to był odruch naturalny. Zawsze w takich przypadkach, kiedy ktoś prosił mnie o jedzenie ( a nie o pieniądze) bez zastanowienia pomagam. Jednak ten dzień i te spotkanie dało mi wiele do myślenia...

Ustawiłam się w kolejce, wzięłam jedzonko dla siebie i porcję dla Pana w opakowaniu na wynosu jakby nie chciał wejść do środka. Podeszłam do Niego i zaproponowałam wspólne zjedzenie posiłku. Zgodził się i tak jak to w takich sytuacjach bywa poznaje się historię człowieka. 
Historia jak to w tych wypadkach częsta: brak bliskich ( śmierć lub wyjazd), nieszczęścia losowe i NAŁÓG. Usłyszałam wielokrotnie słowa z ust 31-latka "Nie chce mi się żyć." Spytałam o konkretny powód tej niechęci, padały argumenty, że brak dachu nad głową, problemy z nałogiem, brak miłości a tak na prawdę samotność. Pochwalił mi się, że wytrzymał ostatnio 2 miesiące bez picia jednak coś go podkusiło i znów wrócił. Wówczas zapaliła mi się lampka, że jest nadzieja, płomień światła w tym człowieku. Jako, że zawartość opakowania z jedzeniem znikła w bardzo szybkim czasie, zaproponowałam dokładkę na to co będzie miał ochotę. Ustawiliśmy się w kolejkę, postanowiłam zadziałać i zaproponować pomoc. Jedyne co mi przyszło do głowy zadzwonić do straży miejskiej lub np zadzwonić do schroniska (ale nie miałam przy sobie żadnych namiarów) w celu załatwienia skierowania, bo podobno takie jest wymagane . W tym momencie mój bohater zmienił twarz, nagle z kieszeni rozłożył pieniądze na ręku, (około 8zł było na pewno) i szybko schował, zaczął zmieniać temat. Jako, że bywam uparta nie dałam za wygraną usiedliśmy ponownie i postanowiłam wrócić do tematu zaoferowania pomocy. Do mojego towarzysza podszedł nagle inny bezdomny i próbował Go gdzieś wyciągnąć jednak odpowiedział "Poczekaj zjem i przyjdę , daj mi 20 min". A mój bohater po chwili zaproponował żebym podała mu numer telefonu a on spróbuje zadzwonić aby umówić się i oddać mi pieniądze za dzisiejszy obiad. Stanowczo odmówiłam zwrotu pieniędzy, mówiąc żeby te pieniądze przeznaczył na jedzenie czy też inne potrzebne rzeczy. Zaczął opowiadać, że jak to ciężko, że w schronisku nie jest się wolnym. Spytałam jak spędził zimę. Mówi, że jakoś przeżył , na ławkach chodząc boso bez butów. Postanowiłam zaryzykować i zaproponowałam "Okej, nie chcę aby ten obiad, ten czas jaki spędziliśmy razem był tylko takim spotkaniem, które by było bez sensu. Podam Panu swój numer jeśli teraz zadzwonimy po straż miejską lub do schroniska i pokaże mi Pan, że na prawdę chcę Pan innego życia a ja Panu spróbuję pomóc". Wówczas jak oparzony palnął " myślę, że powinniśmy się kulturalnie rozstać i rozejść każdy w swoją stronę". Spodziewałam się takiej odpowiedzi, skończyłam jeść ze słowami "przykro mi, że tak to spotkanie się kończy" i wyszłam . Niedaleko na pasach dogonił mnie i zaczepił słowami "ale Pani mi uciekła" i ruszył na czerwonym przed siebie, spotykając się ze swoim chwile wcześniej widzianym kolegą. Mijając ów panów wpadła mi do ucha wymiana zdań "-to co P... idziemy?"-nie , poczekaj jeszcze chwilę".Tak mój bohater zaczął obserwować moje ruchy i śledzić mnie wzrokiem. Szczerze? Wystraszyłam się i do domu wróciłam inną drogą. 

Ta sytuacja pokazała mi, że tak naprawdę oferując jedzenie takim osobom nie pomagamy ani trochę. Ponieważ oferując im posiłek, czy produkty spożywcze dajemy im możliwość kupienia za tak zwane skitrane pieniądze alkohol. Dlatego też w mojej głowie pojawia się pytanie: Jak pomóc? Czy np. zaoferowanie posiłku czy też zgodzenie się na takie zapytanie powinniśmy poprzedzić propozycją "Okej, ale najpierw zadzwonimy po straż miejską/ do schroniska i wtedy zakupię...dam to Panu..." Czy takim obrotem sytuacji, bezdomni by się zniechęcili do żebrania i tak naprawdę kombinowania jak ugrać by mieć na alkohol? Czy z braku jedzenia i ogromnego głodu,  w końcu by wybrał zakup jedzenia a nie alkoholu? No właśnie co zrobić w takich sytuacjach?  Z rozmowy  z moim bohaterem, dowiedziałam się (o ile te informacje są prawdziwe) gdzie przesiaduje i spędza noce. Czy posiadając takie informacje, powiadomić schronisko, aby "obserwowało" ową osobę ? Na prawdę, wierzę, że dla takich osób los nie jest przekreślony, że na prawdę mają szansę wygrać z nałogiem i zacząć cieszyć się życiem, tylko co może ich skłonić do zmian ? Czy trzeba spaść jeszcze do niższego dna, żeby zobaczyli już tylko drogę ku górze?

Czekam ogromnie na Wasze zdanie. Niżej podaje namiary na schroniska w Gdańsku i straż miejską. U mnie taka kartka już ląduje w portfelu, żeby być przygotowanym na podobne sytuacje. Dobrym pomysłem jest też zapisanie w telefonie:) Zachęcam do poszukania namiarów na schroniska i noclegownie w Waszych miejscach zamieszkania.

STRAŻ MIEJSKA - 986


- Noclegownia, ul. Żaglowa 1, tel. 58 342 13 14 (całodobowy telefon interwencyjny) 

- Schronisko, ul. Przegalińska 135, tel. 58 308 05 94 

- Schronisko, ul. Starowiślna 3, tel. 58 342 26 45 
- Schronisko, ul. Równa 14, tel. 58 309 00 18 
- Schronisko, ul. Suchar-skiego 1, tel. 58 721 53 77 
- Noclegownia, ul. Mostowa 1, tel. 58 721 50 70 
- Schronisko, ul. Kochanowskiego 7a, tel. 58 344 31 49 
- Schronisko, ul. Sztutowska 16 a, tel. 58 301 85 43 
- Dom Samotnej Matki, ul. Matemblewska, tel. 58 348 03 70 
- Stowarzyszenie Pomocy Osobom Wychodzącym na Wolność, ul. Sandomierska 55/57, tel. 58 802 02 92 
- Ogrzewalnia na Dworcu Głównym PKP w Gdańsku