środa, 20 maja 2015

Dzień Dziecka w Zambii cz, 1

Hmmm... troszkę mnie tu nie było...
Ostatni wpis dotyczył zawirowań w podjęciu decyzji o wyjeździe na roczny wolontariat misyjny a dziś jest 20 maja i jestem organizatorką akcji "Dzień dziecka w Zambii". Jakie życie potrafi być zaskakujące ! :)

Kiedy w styczniu stojąc przed najważniejszymi decyzjami o wyjeździe miałam ogromny mętlik w głowie i sercu, tak na chwilę obecną sprawa jest jasna. Po kilku dniach, kwestia tygodnia może dwóch od ów wpisu, sprawa sama się wyjaśniła. Na chwilę obecną z powodów zdrowotnych nie mogę wyjechać na wolontariat.  Ale nie mówię, że nie, że już nie pojadę. W serduchu dalej jest pragnienie wolontariatu misyjnego i raczej planuje wyjechać już nie na rok ale na krótki termin. Chociaż nie wiem co mi strzeli do łba! :)

Jednak nie o tym wpis. Czasami życie potrafi nas o wiele bardziej zaskoczyć. Za sprawą Pauliny Pawłowskiej, wolontariuszki, która pracuje na placówce w Chingolii narodziła się pewna akcja. Paulina wraz z drugą wolontariuszką Karoliną Gajdzińską zbierały pieniążki na święta Bożego Narodzenia na wysłanie paczki z Polski z artykułami papierniczymi. Równocześnie wolontariuszki z Madagaskaru zbierały na wszelkie artykuły dla dzieciaków. Mój plan był ambitny, na każdą akcję wpłacę taką kwotę na jaką będę mogła w ów czasie sobie pozwolić. Mijał dzień i kolejny i kolejny, święta minęły, sesja minęła a mi się zrobiło głupio. Nie dopilnowałam, zapomniałam... Tym samym nastała połowa marca a wyrzuty sumienia nic nie gasły. Po jednej z rozmów z Paulinką na Skype, narodziła się myśl. A może by tak zorganizować zbiórkę zabawek i artykułów papierniczych na dzień dziecka...
Biłam się z tą myślą dobry tydzień i nie dawała mi mocno ona spokoju. Ale nie, zanim zorganizujemy, nie zdążymy z przesyłką, pewnie mało kto przyniesie cokolwiek, a w sumie to ja nie mam czasu... projekt... licencjat... i milion innych rzeczy. Jednak postanowiłam, że jak nie spróbuję to się nie przekonam... Napisałam do księdza mojej rodzinnej parafii z objaśnieniem całej akcji... Jeden dzień nic, brak odpowiedzi... Drugi.. nic... i tak piąty, dziesiąty... Wiecie co ? Odpuściłam, sobie... A dobrze się stało, mam tyle na głowie, więc gdzie jeszcze zbiórka.
Święta Wielkanocne, ks. Mirek po mszy zaczepił mnie na pogaduchy. Zaczął tak..."Wiesz co Karola, usunął mi się Twój mail, tylko przeczytałem tytuł, opowiedz mi coś więcej..." Tym samym , po świętach ruszyliśmy z wielką werwą.
Skontaktowałam się z Paulinką, żeby mi dała listę czego najbardziej potrzebują. Dodatkowo dosłała mi materiały do promocji wydarzenia.
Po ustaleniach z ks. Mirkiem zaczęliśmy prężnie działać. Plakaty przygotowane przy współpracy młodzieżowej wspólnoty , które po kilku dniach wisiały już w szkołach oraz u nas w parafii.

Żeby nasza akcja była widoczna! :)

Pamiętam jak dziś słowa mojej mamy... "Karolka sądzisz, że ktokolwiek coś przyniesie?" ... Ta myśl niezbyt nawoływała do działania, ale na szczęście mnie nie złamała... Po kilku dniach powstało wydarzenie na fb, przekazałam informacje do moich znajomych z SOMu , którzy mieszkają w trójmieście, puściłam informację w Świat i  tym samym zaczęły dziać się cuda!

Pod czas naszej akcji, również odbyły się zajęcia dla uczniów szkoły średniej, które poprowadził zaprzyjaźniony wolontariusz Paweł Jacewicz.

Paweł Jacewicz po prezentacjach w Zespole Szkół w Pasłęku.


Wiedziałam, że nie chcę sztucznej akcji w stylu, zrób dobry uczynek, wrzuć grosika i miej to z głowy. NIE ! Chciałam, aby się o wolontariacie misyjnym, misji, Afryce i afrykańskich dzieciach mówiło. Dzięki pomocy Pawła, cel został osiągnięty. Młodzież świetnie go przyjęła i zainteresowała się tematem. W planach było również spotkanie się z najmłodszymi dziećmi, jednak krótki czas akcji to uniemożliwił. Cieszy mnie ogromnie, że w wielu domach został poruszany temat właśnie misji!

Po kilu dniach od ruszenia całej machiny, zaczęły napływać pierwsze zabawki, ubranka i artykuły papiernicze. Ruszyło. Uf... Na facebooku, starałam się dokumentować wszelkie nasze poczynania tak byście mogli być na bieżąco. Nastał 4 maja, akcja dobiegła końca i tu dostąpiliśmy kolejnego cudu. Ludzie przeszliście samych siebie! Z Trójmiasta do Pasłęka zjechały dwa samochody rzeczy, Elbląskie przedszkole dowiozło kolejny bagażnik a w Pasłęku już i tak reklamówki pękały w szwach.

Stan rzeczy na czas połowy zbiórki.


Zainteresowanie wydarzeniem przeszło najśmielsze oczekiwania. Usłyszano o naszej akcji w odległych miejscach Polski a nawet w Australii. Każdy chciał się włączyć i pomóc jak tylko może. A pomoc była ogromna, zaczynając od prostych błahych rzeczy jak udostępnienie wydarzenia, po nagłośnienie sprawy, organizowanie mini zbiórek w najbliższym swoim otoczeniu, pomoc przy transporcie rzeczy itp. itd.

Ogromnym wsparciem w tej akcji była dla mnie rodzina, przyjaciele, moja rodzinna parafia a przede wszystkim Paweł Jacewicz. Paweł jest zwariowanym podróżnikiem, który również prowadzi bloga. Oprócz tego, że poprowadził zajęcia w szkole to jeszcze mega rozsławił nasza akcję, pisząc o niej właśnie na blogu. Z tym faktem łączy się ciekawa historia.

Pierwsze podejście pakowania rzeczy z Pawłem Jacewiczem.
Otóż  po opublikowaniu wpisu o Dniu Dziecka  w Zambii, do Pawła zgłosiła się pewna rodzina z Warszawy, która bardzo chciała włączyć się w akcję. Rodzina wpadła na pomysł, że jak będą jechać na majówkę na Polskie morze, to zajadą do Elbląga i podrzucą paczuszkę z rzeczami. Wiecie co ? Dotrzymali słowa!

Jestem Wam wszystkim, którzy włączyli się w Dzień Dziecka w Zambii, ogromnie wdzięczna i dziękuję z całego serducha. Czuję się zawstydzona Waszą hojnością i empatią. To co zrobiliście wspólnymi siłami jest NIESAMOWITE! Powstało 30 paczek, które wyślemy aż do trzech placówek w Zambii... ! <3


Często wydaje nam się, że przez takie akcje to my najwięcej damy innym. Oddamy siebie i swój czas, jednak nic mylnego. Okazuje się, że jest to czas dla nas. Ja otrzymałam wiele skarbów. Pełną masę pozytywnej energii i radości. Zobaczyłam ile wspaniałych ludzi jest wokół mnie, na których mogę polegać, nie musząc nawet prosić o pomoc. Poznałam niesamowitych ludzi, jakimi jesteście Wy! Wielu z Was jest dla mnie jeszcze anonimowych ale to nie zmienia faktu, że Wam ogromnie dziękuję!

Miała być skromna akcja, jednak plan Boży jest inny, to jeszcze nie koniec. Działo się, dzieje się i będzie się działo! Wkrótce zdradzę Wam więcej szczegółów.! :)

Pozdrawiam ! :) Karolina ! :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz